Danko to przygotowałem wczoraj. Zrobiłem coś podobnego do tego i tego.
Problemem było nazwanie potrawy. Ostatecznie wybrałem kebab, ale początkowo miały to być paski warzywne w mleku kokosowym. Nie wiem, która nazwa jest lepsza.
Proporcje na 4 osoby (przynajmniej tak sądzę)
Składniki:
2 szklanki białego ryżu
włoszczyzna (ok. 2 marchewki, 2 pietruszki, seler, por)
ew. papryka czerwona
2 cebule
puszka kukurydzy
ok. 200 g mleka kokosowego (miałem puszkę 400 g)
pieprz czarny
pęczek koperku
10 kotletów sojowych
przyprawa do gyrosa (Galeo bez glutaminianu sodu; trzeba się niestety naszukać, żeby kupić bez tego dodatku)
bułka tarta (lub mąka kukurydziana)
sos sojowy
2 liście laurowe
Przygotowanie:
Na początku gotujemy ryż. Na 2 szkanki ryżu wychodzą teoretycznie 4 szklanki wody, ale ja jeszcze dolewam trochę bo zdarza się, że jest twardawy. Dodatkowa woda jest właśnie na tą ewentualność. Nie soliłem swojego ryżu.
W małym garnuszku nalewamy niewiele wody, tak aby starczyło na 10 kotletów sojowych. W czasie gotowania się wody dodajemy liście laurowe oraz sos sojowy. Kiedy będzie wrzała wrzucamy kotlety, chwilkę gotujemy lub wyłączamy wodę, jeśli spieszy się jej na zewnątrz ;). Gdy kotlety będą miękkie przekładamy je na sitko do odsiąknięcia. Przygotowujemy panierkę z bułki tartej lub mąki "kuku" (ja miałem resztki bułki i wymieszałem z mąką) oraz przyprawy do gyrosa. Ilość jak zwykle na oko. Jest ona słona, więc trzeba uważać. Tak przygotowane kotlety smażymy na patelni i odstawiamy na bok. Przecieramy patelnię jak ostygnie. Ewentualnie bierzemy drugą.
Warzywa obieramy ze skórki. Najlepiej użyć obieraczki do warzyw, bo będzie ona później również potrzebna. Obieraczką dalej "obieramy" warzywa z których wychodzą paski. Jeśli są za szerokie można je podzielić na pół przed lub po obraniu.
Jeżeli wydaje się wam, że jest za mała ilość warzyw to dodajcie więcej, trzeba ocenić wzrokowo.
Na patelni rozgrzewamy olej, wrzucamy posiekane cebule oraz pora. Następnie paski warzywne. Smażymy chwilę. Następnie dodajemy odsączoną kukurydzę oraz pokrojone w paski kotlety sojowe. Zalewamy mlekiem kokosowym (najpierw należy dobrze wytrząsnąć puszką, aby wymieszać mleko; ja miałem puszkę 400 g i mniej więcej wlałem połowę). Przyprawić świeżo zmielonym czarnym pieprzem. Soli powinno być dość, ponieważ przyprawa jest słona. Ewentualnie dosypać. Na koniec posiekać, umyty wcześniej koperek, i dodać do całości.
Smacznego! :)
Dziękuję :) Ja zauważyłam, że wśród ludzi, którzy mają jednego lub kilka dreadów zdarza się, ze kołtunki są nazywane imionami np. "Roman" albo "Wacław" ;) A mi robił kolega, który ma na imię Marcin a mówią na niego Marcel więc mój będzie właśnie tak :)
OdpowiedzUsuńZ mamą to zawsze miałam przeboje ale.. szkoda gadać :) Twoja mama wydaje się bardzo ciekawą osobą skoro przeszła na wege :) Pogratulować :)
Twój kebab zapisuję na listę "Have to do!!" :)
Nie zdawałem sobie sprawy, że ludzie mają takiego bzika (pozytywnego), żeby nazywać włosy imionami ;).
OdpowiedzUsuńKebab polecam. To był eksperyment, ale udał się w 100%. Mam w planach jeszcze zrobienie typowego kebabu w bułce. Wszystko DIY - bułka, "mięso", tylko warzyw sam nie wyhoduje ;).
mniammmmm:)!
OdpowiedzUsuńnooo ja żadko spotykam takie ulotki:P ale i tak zbieram bo szwagier pali nimi w piecu:P
OdpowiedzUsuńugotuj mi coś:P:D bo ja nie przepadam:P
Jak jesteś z Bydgoszczy, albo wpadniesz kiedyś to czemu nie. Z chęcią przygotuje jakąś szamę ;).
OdpowiedzUsuńdaawno nie jadłam kotletów sojowych, ale w takiej formie musze spróbować :)
OdpowiedzUsuńBrawo, że jako mężczyzna tak świetnie radzisz sobie w kuchni :-)