sobota, 15 sierpnia 2009

Pikantne spagetti


Zauważyłem, że najczęściej dziele się z Wami pomysłami na obiad. Deser i kolacja wystapiły zaledwie jeden raz. Dzisiejszy wpis jeszcze bardziej pogłębia tą nierówność.

Spodobał mi się przed ostatni wpis na blogu I can't believe it's vegan, w którym mowa o spagetti i chińszczyźnie. Zdecydowałem się wypróbować pierwszy przepis, bo wole makaron i poza tym nie miałem pędów bambusa pod ręką.

Tak w ogóle to na dzisiaj planowałem gulasz indyjski, ale wczoraj zbyt późno poszedłem do sklepu i nie kupiłem potrzebych składników (bramkarz już wyganiał;).
Oryginalny przepis lekko zmodyfikowałem: dodałem inne przyprawy i nowe składniki.

Składniki:
makaron spagetti (zostały mi resztki pełnego ziarna i jakiegoś dronkowego makaronu)
żółta fasolka szparagowa
1 czerwona papryka
1 duża cebula
1 duży ząbek czosnku
2 puszki pomidorów
soczewica czerwona (wsypałem resztki- nie wiem ile tego było)
10 oliwek

przyprawy:
3 płaskie łyżeczki przyprawy Bombay Masala (Konytai)
2 =||= chilli
1 =||= imbiru
1 =||= pieprzu ziołowego (czesto go używam-jest super)
2 =||= papryki słodkiej
odrobina sosu sojowego

Sposób przygotowania:
Paprykę rozdzielić na cztery, usunąć gniazda nasienne i białe części. Pokroić wzdłuż na paseczki i później w poprzek na 2 lub 3 krótsze paski. Cebulkę obrać, przekroić na pół i posiekać na kosteczkę. Na patelni podsmażyć cebulkę z posiekanym czosnkiem, a w garnku poddusić paprykę do miękkości. Ugotować soczewicę i fasolkę szparagową oraz makaron (oczywiście w osobych naczyniach). Ja miałem już wcześniej przygotowaną fasolę (lepiej zacząć od niej bo najdłużej się gotuje). Pokroić oliwki w talarki.
Wszystkie składniki przełożyć do jednego naczynia (garnka) i dodać 2 puszki pomidorów. Doprowadzić do wrzenia. Dodać przyprawy.
Celowo nie dodawałem nigdzie soli (do makaronu również), bo Bombay Masala i sos sojowy mają ją w składzie.

Wychodzi dosyć pikantne (jak dla mnie) i w zasadzie nie czuć tu oliwek (może jest ich za mało), wiec są zbędne. Bardzo szybkie i smaczne, polecam :).


czwartek, 13 sierpnia 2009

Pizza wegana


Pizza jest chyba najłatwiejszym ciastem do wykonania. Najpopularniejsze składniki to mąka, drożdże, ciepła woda, odrobina cukru i soli. Ten zestaw składników z powodzeniem stosuję od lat.

Jeszcze nie tak dawno pizza bez dodatku sera żółtego dla mnie nie istniała. W końcu jednak spróbowałem i przekonałem się, że może być równie smaczna także bez niego. Cieszę się, że udaje mi się wykluczać produkty mleczne, bo to przybliża mnie do celu jakim jest weganizm.

Składniki:
ciasto:
ok. 250 g mąki pszennej
ok. 1/4 kostki świeżych drożdży
szczypta soli i cukru
olej / oliwa
ciepła woda

co na ciasto:
1 papryka czerwona pokrojona w dość cienkie paski
1 cebula pokrojona w piórka i lekko zbrązowniona na oleju
1/2 ogórka zielonego pokrojony w plasterki
3 małe ogórki kiszone (plasterki)
3-4 rzodkiewki (plasterki)
4-5 pieczarek (plasterki)
1 pomidor (plasterki)
oregano do posypania
keczup lub koncentrat pomidorowy na spód ciasta

To już chyba wszystko. Jak zwykle przepis publikuje z pewnym opóźnieniem i nie pamiętam wszystkiego. Jeśli o czymś sobie przypomnę to dopisze.

Nie będe opisywał co po kolei trzeba zrobić, bo pewnie robiliście pizze nieraz:). Układ składników mniej wiecej widać na zdjęciu. W sumie można przyjąć, że należy kłaść od największego do najmniejszego składnika. Na spodzie jakieś smarowanko - keczup lub koncentrat (sam albo wymieszany z czosnkiem i ziołami). Na koniec suszone (w moim przypadku) lub świeże zioła. To tyle. Dobór odpowiedniej temperatury i czasu zależy od piekarnika (można przyjąć ok. 200 st. C przez 20 minut).

A teraz wrażenia...
Pizza była na cienkim cieście. Wole jednak, gdy jest niego grubsza. Wyszła z lekka przeładowana. Była bogata pod względem różnorodności składników, ale przesadziłem z ich ilością.
Robiłem ją na szybko, na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Zwykle, kiedy zależy mi na formie (a nie tylko na treści) robię w okrągłej szklanej foremce, ale teraz po prostu mi się nie chciało(ach to lenistwo:P).


niedziela, 9 sierpnia 2009

Krokieciki ziemniaczane alternatywą dla "zwykłych" ziemniaków


Kilka dni temu powróciłem do jednego z moich ulubionych sposobów serwowania pyrek. Oprócz tradycyjnych np. z koperkiem lubię przyrządzać pieczone ziemniaczki oraz krokiety. W tym wypadku były to właśnie krokiety. Dawno ich nie robiłem, bo są czasochłonne, ale za to rekompensują wyśmienitym smakiem.
Te akurat wyszly słodkawe przez marchewkę. Wole jednak takie jakie robiłem do tej pory, czyli ziemniaki, cebula, zieleninka i przyprawy.

A oto przepis (proporcje są na 16 krokiecików):

Składniki:
ok. 1 kg ziemniaków
5 marchewek
2 duże cebule
pęczek koperku
zioła prowansalskie
majeranek
słodka papryka
pieprz ziołowy
sól
olej do smażenia
bułka tarta

Sposób przygotowania:
Ziemniaki obieramy, płuczemy i gotujemy do miękkości. Jak ostygną należy przecisnąć je przez praskę. Cebule siekamy na drobną kosteczkę i smażymy na patelni do zbrązowienia (jest lepsza niż zeszklona, bo ma super posmaczek i aromat). W międzyczasie obieramy marchewkę i ścieramy na tarce z dużymi oczkami. Następnie wkładamy wszystko do dużego naczynia. Wsypujemy wszystkie przyprawy i mieszamy.
Masa jest plastyczna dzięki ziemniakom i dlatego łatwo robi się z niej krokieciki. Odrywamy masę wielkości dłoni i lepimy kulki, które nastepnie lekko spłaszczamy. Obtaczamy je w bułce tartej i smażymy na rumiano na rozgrzanym oleju. Jeśli ktoś chce to może dodatkowo zapiec je w piekarniku.

Podałem je z gotowaną fasolką szparagową wymieszaną z bułką tartą oraz debiutującą sałatką z selera i rodzynek, którą jadła moja mama w jakiejś toruńskiej pierogarni. Oryginalnie seler był zmiksowany i pewnie czymś jeszcze doprawiony. Nie jadłem więc nie wiem.


środa, 5 sierpnia 2009

Żółte bułeczki oliwkowe


Bułeczki oliwkowe "chodziły" mi po głowie od dłuższego już czasu (jeszcze przed założeniem bloga). Zobaczyłem je na genialnym (nie przesadzam) wegańskim blogu I can't believe it's vegan i od razu zachciałem ich spróbować, ale ciągle nie mogłem się zebrać w sobie, zakasać rękawów i zabrać się do roboty. Szczerze żałuje tego zwlekania, bo są naprawdę cudowne :D.

Przechodząc do spraw technicznych - nie trzymałem się sztywno przepisu i robiłem po swojemu. Największe zmiany to: 500 g mąki, świeże drożdże, zioła prowansalskie, kurkuma, ostra papryka (miało być piekielnie ostro - a wyszło jakby w piekle brakowało opału ;P), oliwki zielone (dałbym też czarne gdybym miał) i olej zamiast oliwy.
Z tej ilości mąki wyszło mi 16 albo 17 bułeczek (nie pamiętam ile zjadłem;). Piekłem w temp. 175 st. Celsiusza z termoobiegiem przez ok. 25-30 minut. Jedna lub dwie były lekko twardawe, reszta okej.
Specjalnie dodałem kurkumy, żeby nadać jakiegoś kolorku, gdyż autorce wyszły blade.


sobota, 1 sierpnia 2009

"Naleśniory" i nietypowy sposób ich podania ;)


Naleśniki robię już od długiego czasu. Uwielbiam je, bo można przygotować je zarówno na słodko jak i wytrawnie. Najczęściej jednak są po prostu z gotowym dźemem np. wiśniowym lub truskawkowym.

Dzisiejsze naleśniki zrobiłem z mąki pszennej, kilku garści otrębów pszennych, odrobiny mleka i większej ilości wody. Na farsz złożył się twaróg biały, śmietana i owoce (wydrylowane wiśnie, maliny i śliwki pokrojone w kosteczkę). Nie dodawałem cukru, bo owoce zapewniły wystarczającą słodycz. Przesadziłem z nabiałem, dlatego też następne moje naleśniki będą w wersji wegańskiej. Może uda zrobić się także z innej mąki, bo pszenna nie jest najlepsza.

Ze zdjęciami trochę zaszalałem. To właśnie ich robienie zajęło mi sporo czasu i przygotowanie dzisiejszego obiadu znacznie się przedłużyło. Na początku miałem problem z ciekawym ułożeniem ich na talerzu. Później zastanawiałem się czym wypełnić pusty talerz... W końcu wyszło niewiadomo co;).

Przy okazji zdobienia kakao, naszła mnie myśl, żeby wykorzystać je do farszu. Macie może jakieś pomysły?

Ogromnie podoba mi się sztuka dekorowania potraw i profesjonalne siekanie, cięcie składników. Chciałbym się tych dwóch rzeczy nauczyć. Krojenie już ćwicze, chociaż na razie idzie kiepsko, ale się nie poddaje:).