Jednorazowe woreczki foliowe to zmora wszelkiej maści marketów, od dyskontów po sklepy wielkopowierzchniowe. Nawet sprzedawcy w małych osiedlowych sklepikach albo na rynku/targu mają ich w brud. Trzeba pilnować i w porę odmówić "siateczki". Wprowadzony kilka lat temu zakaz ich stosowania co prawda zredukował ich występowanie przy kasach, ale nie zostały całkowicie wyeliminowane. Nadal są w sklepach np. w działach, gdzie pakuje się produkty na wagę.
Ograniczam jak mogę woreczki foliowe. Zabieram materiałowe torby czy bardzo mocne foliowe (mam taką jedną dużą- nie do zdarcia). Jeśli kupuję małe ilości albo na sztuki to biorę luzem. Przed spożyciem i tak umyję. Od ciągłego kupowania warzyw w sklepach samoobsługowych zebrała się spora ilość woreczków. Zbieram je, upycham po szufladach.
Jakiś czas temu wymyśliłem, żeby ponownie używać ich do pakowania warzyw w sklepie. Sprawdziło się. Biorę kilka sztuk z domu i idę do sklepu. Czasem zdarzy mi się zapomnieć..., ale i tak jest nieźle.
Załóżmy, że robiąc codziennie niewielkie zakupy warzywno-owocowe weźmiemy 3-4 woreczki do pakowania. Przez 30 dni nazbieralibyśmy 90-120 nowych foliówek. Przez cały rok to już 1080-1440 szt.
****Ograniczam jak mogę woreczki foliowe. Zabieram materiałowe torby czy bardzo mocne foliowe (mam taką jedną dużą- nie do zdarcia). Jeśli kupuję małe ilości albo na sztuki to biorę luzem. Przed spożyciem i tak umyję. Od ciągłego kupowania warzyw w sklepach samoobsługowych zebrała się spora ilość woreczków. Zbieram je, upycham po szufladach.
Jakiś czas temu wymyśliłem, żeby ponownie używać ich do pakowania warzyw w sklepie. Sprawdziło się. Biorę kilka sztuk z domu i idę do sklepu. Czasem zdarzy mi się zapomnieć..., ale i tak jest nieźle.
Załóżmy, że robiąc codziennie niewielkie zakupy warzywno-owocowe weźmiemy 3-4 woreczki do pakowania. Przez 30 dni nazbieralibyśmy 90-120 nowych foliówek. Przez cały rok to już 1080-1440 szt.
W końcu zabrałem się za odchudzanie, bo jestem gruby. Zawsze starałem utrzymywać stałą wagę ok. 75 kg, ale to już przeszłość. Teraz mam już ok. 94 kg i źle się czuję w swoim ciele. Prawidłowa dla mnie to 80 kg, ale jak mam szaleć to wolę te 5 kg mniej ;). Weganin też może utyć. Wystarczy obżerać się chipsami, pochałaniać słodycze (przejadałem smutki, stres, złe samopoczucie) i zrezygnować z ruchu. Zawsze dużo jeździłem rowerem (nawet do 3-4 km rocznie), to był w zasadzie mój jedyny sport jaki uprawiałem, bo szybko nudzą mnie ćwiczenia polegające na powtarzaniu czynności. Rower odpuściłem ze względu na bóle kręgosłupa, bo jazda stawała się katorgą.
Całkowicie zrezygnowałem z pieczywa, margaryny, makaronu. Teraz jest sezon na owoce, więc często je zjadam. Na śniadanie z kleikiem ryżowym/płatkami ryżowymi/kaszką kukurydzianą na mleku sojowym. Staram się nie podjadać między posiłkami, ale trwa to od wielu lat, więc nie jest łatwo zrezygnować. Podjem trochę owoców, jakąś surową marchewkę. Wiem, że owoce wzmagają apetyt, więc unikam jak mogę. Piję dużo wody, żeby napełnić czymś żołądek. Na obiad przygotowuję duszone warzywa, z jakąś sałatką lub gulasz (fasola czerwona, różne warzywa, razem w sosie pomidorowym). Bez chleba, kasz czy ryżu. Mogę to jeść non-stop, bo lubię. No i jeszcze jakaś aktywność - póki co tego brakuje, bo zacząłem od poniedziałku, a w tygodniu żar lał się z nieba, więc wybrałem się tylko raz na ok. 6 km szybszy spacer. Jeśli ktoś czyta jeszcze bloga, ma doświadczenie w odchudzaniu to każda porada się przyda.
Na koniec zdjęcie jednego z gulaszów. Akurat z kotletami sojowymi.
Dawno tu nie byłam :) Trafiam idealnie w temat, dostałam właśnie od chłopaka maila, że "przytył pół kilo i dramat". W życiu nie spodziewałabym się, że taki chudzielec (no, nie jest typowym obrazkiem wychudzonego człowieka, ale jest b.szczupły) może mieć jakiekolwiek kompleksy na tym punkcie. A jednak. Co za czasy. Co do Twojej diety, wszystkie te wysokowęglowodanowe produkty pokroju kasz, chleba, ryżu, itp. nie są takie złe, o ile wybierzemy opcje pełnoziarniste i takie bardzo polecam. Ich czasowe odstawienie wywoła pewnie u Cb lekki szok organizmu i większy spadek wagi, jednak potem sukcesywnie z powrotem włączyłabym je do diety.
OdpowiedzUsuńCo do woreczków-widać,że nigdy nie pracowałeś jako sprzedawca :) Pracuję na hali targowej. Ludzie uwielbiają woreczki!! A darmowe to w ilościach hurtowych.Przychodzą do mnie do sklepu z 5 workami,a jednym ziemniaki,w drugim owoce,w 3 kilo cukru, w 4 jajka(bo salmonella,więc muszą być osobno), w 5 jedzonko dla psa. Kupują u mnie coś i proszą o woreczek,bo: mam tu chemię i nie włożę jedzenia do chemi/ bo jak mi się jogurt rozleje to będzie problem/bo mi się mleko w kartonie może rozlać/bo to ma ostre kanty/bo to chleb (zapakowany) i lepiej,żeby był osobno. I nawet jak mają wózki na kółkach albo duże torby-to ja poproszę ,żeby mi się wszystko nie porozsypywało. Zawsze z koleżanką żartuję,że nasze produkty są bardzo wadliwe,jogurty(a plastikowych wiadereczkach) się rozlewają,mleka odkręcają a kasza rozsypuje. Właściwie nie proponujemy worków,ale ludzie sami "jeszcze woreczek poproszę". Czasem proszą o 2 torby, bo pęknie od tych 2 słoiczków dżemu. Gdy odpowiadam,że torba wytrzymuje do 5 kilo (gdy jest na granicy wagi to rozkładam na dwa,nie ma problemu) to słyszę-na pani odpowiedzialność! Jak mi się rozpadnie to wrócę!
OdpowiedzUsuńSprzedawcy dają worki, wręcz podtykają zgodnie z zasadą "klient nasz pan", czasem wręcz absurdalnie, bo kupując jeden, nawet drobny produkt proponują woreczek. Wzbudza to u mnie politowanie. Z drugiej strony rozumiem, że są ludzie którzy będą czuli się olani, naskarżą, wydrą na obsługę i wynikną same problemy, więc lepiej uważać.
UsuńCo do woreczków - też mam z nimi problem. Od kilku tygodni noszę je ze sobą i powtórnie wykorzystuję, bo denerwuje mnie fakt, że przy każdych zakupach przynosiłam kolejną, niepotrzebną i jednorazową rzecz. Wciskam je nawet sprzedawcom na targu, żeby przypadkiem kilku pomidorów do nowej siatki mi nie włożyli. Te większe, które gdzieś tam leżą w szafce, stosuję też zamiast worków na śmieci.
OdpowiedzUsuńA co do redukcji wagi, to trzymam kciuki. Rób to z głową, nie wszystko na raz i będzie dobrze. :)
Pozdrawiam!
Fajnie, że nie jestem sam jeśli chodzi o woreczki. W sklepie zachowuję się chyba jak *dziwak*, bo wszyscy biorą jednorazówki, a ja te jednorazówki przynoszę ze sobą ;).
UsuńMichale, jeśli chodzi o odchudzanie to polecam witarianizm chociaż tymczasowo, na 100% schudniesz :) U mnie już po tygodniu było widać różnicę. Chudłam ok 3kg na tydzień jedząc do syta. Jeśli jest to zbyt dużym wyzwaniem to może chociaż zrezygnuj ze słodyczy, wszelkich cukrów prostych i produktów mącznych (mnie nawet chleb pełnoziarnisty tuczył). Rezygnując z tego też powinieneś chudnąć tylko trochę wolniej. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńSłodycze dawno odstawiłem chociaż czasem zdarzyło się podjeść. Mąki, pieczywo także poszło w odstawkę. Co do witarianizmu, zastanawiałem się, ale kurcze nie wiem co jeść, żeby było zdrowo. Jeśli masz jakiegoś linka to będę wdzięczny. W sumie w jakiejś części ten witarianizm u mnie jest teraz obecny, ale nie całkowicie.
UsuńJa pracując w sklepie pytam czy ktoś chce woreczek - niektórzy nie chcą, inni każą sobie ołówek zapakować.
OdpowiedzUsuńWoreczki z warzyw mają u mnie zastosowanie - biorę je ze sobą na spacer, na psią kupkę :D Ale jakoś nie wpadłam na to,aby ponownie je zabrać do warzywniaka(nie te z psią kupą :P ), dobry pomysł.
Powodzenia z dietą :) Ja bym chciała się wzmocnić, mieć mieśnie ale opornie mi idzie .
Może nie jestem ekspertką od odchudzania, ale dorzucę od siebie: banany. Dużo bananów, zwłaszcza na śniadanie. Radzę Ci poczytać czy obejrzeć filmiki na youtube o "raw till 4" Frelee the Banana Girl. W takim sposobie odżywiania jesz ile chcesz - śniadanie i 2 śniadanie to owoce, gł. banany, i np. szejk daktylowy (datorade), po południu obiad: duża (!) ilość ryżu/ ziemniaków/makaronu kukurydzianego + zupa/ gulasz z warzyw, ale bez tłuszczu. Kiedyś zainspirowana dietą raw till 4 jadałam na śniadanie michę owoców z przewagą bananów i potem daktylowego szejka. Gwarantuję, że jeśli zjesz tyle naturalnej słodyczy rano, potem nie będziesz chciał nawet spojrzeć na inne słodkości. Wydaje mi się, że całkowita rezygnacja z produktów zbożowych nie jest dobrym pomysłem, chyba, że faktycznie wiesz jak to prowadzić. Jako kleik śniadaniowy zostawiłabym raczej jaglaną lub płatki owsiane. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńHej, nie jesteś sam z woreczkami. Jak mnie to wkurza kiedy wręcz na siłę pani w warzywaniaku wciska mi kolejny woreczek chociaż jej mówię: mam swój albo wezmę sobie te parę rzeczy do ręki. Pamiętam czasy jak rodzice chodzili do sklepu z jedną torbą ogólną a drugą na pieczywo. Uważam, że to bez sensu te jednorazówki.Chwilę użyję a potem co... do kosza...i co dalej? Milion lat ma się teraz rozkładać. Worki już leżą wszędzie i wokół jest coraz większe śmietnisko. Jak teraz przeczytałam Twój post to aż mi się lżej na duszy zrobiło, że nie tylko ja mam takie problemy... :) pozdrawiam Magda
OdpowiedzUsuń