Ciasto z galaretką miało pojawić się już kilka tygodni temu, ale niestety nie wyszło i długo zbierałem się po tej kulinarnej porażce. Trochę się wtedy napracowałem - przede wszystkim dlatego, że pierwszy raz wykorzystywałem agar. Leżał on u mnie dość długo, zdążył się nawet przeterminować i z tego powodu zdecydowałem się wreszcie na wykorzystanie go do czegoś.
Przepis na to ciasto pochodzi jeszcze z czasów przedwege(tari)ańskich. Dzisiejszy wpis jest wersją uboższą, bo nie zawiera pianki z mleka wymieszanej z galaretką (żeby było na sztywno). Poprzednio złe proporcje "usztywniacza" sprawiły, że zjadłem "zupę" biszkoptową ;). Jest to jeszcze do nadrobienia, bo efekt końcowy powinien być tego wart (przynajmniej kiedyś tak było).
Ciasto piekłem w nowej tortownicy o średnicy 24 cm. Biszkopt urósł, a później opadł i zrobił się lekki zakalec. Poprzednim razem zrobiłem je w tortownicy 26 cm i wyszło naprawdę dobrze, było równe.
W "ugryzieniu" tematu agaru pomógł mi cincin.
Składniki:
biszkopt
2 szklanki soku owocowego - wykorzystałem pomarańczowy
agar - 3/4 łyżeczki na szklankę płynu
(dawałem 1 łyżeczkę dla pewności)
owoce - jakie lubicie, można bez
Przygotowanie:
Biszkopt musi ostygnąć w foremce. Do rondelka wlewamy większość soku, który zagotowujemy. Niewielką ilość płynu rozprowadzamy razem z agarem i wlewamy do reszty. Dokładnie mieszamy całość. Wyłączamy gaz i czekamy aż schłodzi się i zacznie ścinać. Na cieście układamy owoce i zalewamy galaretką. Można wlać rzadką jednak należy uważać, aby nie zaczęła przechodzić przez dziury w formie. Wkładamy do lodówki i schładzamy.
Moja pierwsza agarowa próba wyszła koszmarnie, później było już coraz lepiej ;).
OdpowiedzUsuńCiasto piękne, apetyczne, bardzo kuszące ;).
I mam takie same talerze ;P.
Pozdrawiam, Cottie
PS. Nigdy nie jadłam zakalca :(.
wygląda super, pełna profeska!
OdpowiedzUsuńBardzo ladnie wyglada, a ja kiedy robie cos z agarem zawsze czuje ten jego specyficzny zapach, nie wiem czy to ja cos zle robie czy nic sie nie da na to poradzic :(
OdpowiedzUsuń@Cottie: Nie musiałem na szczęście próbować, bo proporcje z cc były ok jeśli chodzi o galaretkę. Gorzej było z pianką. Tu już nie wyszło. Trzeba eksperymentować, na to nie ma rady.
OdpowiedzUsuńZauważyłem, że dużo blogerów ma naczynia z przyciemnianego szkła. Szklanki przy upadku na ziemię rozbijają się w drobny mak, a zwyczajnie pękają ;). Dobrze, że nie jadłaś zakalca.
@WegeNation: nie zauważyłem "specyficznego zapachu" o jakim wspominasz. Moja galaretka nie pachniała dziwnie. Smakowała jak sok z kartonu ;).
@Olga: Dzięki. Do pełnej profeski brakuje sporo. Nie jest jednak źle.
Wygląda cudnie :) ja z agaru robilam w malych miseczkach owocwe galaretki z owocami lasu albo niby ptasie mleczko .z mleka sojowego z biedronki czekoladowego plus cukier i takie tam a jak juz bylo zastezone to obtaczalam w czekoladzie i czekalam az wystygnie czekolada i potem mialam cos ala ptasie mleczko:P
OdpowiedzUsuńa ja zjadla by mtakie icasto ale tak np. galaretke bym czetrwona zrobila noi na galaretce truskawki a posrodku krem budyniowy np.kokosowy lub z kaszy manny pycha :):)