piątek, 25 czerwca 2010

Fasolka po bretońsku



Zaniedbałem nieźle w tym miesiącu mojego ukochanego blogaska ;). Tym razem winowajcą nie było słodkie lenistwo jak poprzednio tylko brak weny twórczej. W trakcie tej nieobecności oczywiście nie chodziłem głodny. Pracowałem w pocie czoła przy garach, ale przygotowywałem znane już Wam potrawy. Były pitty, zupa wiejska (pomidorówka) z fasolą - przy okazji szczerze ją wszystkim polecam, pizze i wiele wiele innych.

Przedwczoraj stwierdziłem, że trzeba coś zmienić. Nie mogę przecież tak nic nie publikować:). Robię to nie tyle dla siebie co dla czytelników. Serce się raduje, jak słupki odwiedzin rosną w górę i dodajecie swoje komentarze :). Korzystając z okazji zachęcam do komentowania.

Mój wybór dania padł na fasolkę po bretońsku. Szczerze powiedziawszy nigdy nie jadłem jej w życiu. Nie wiem jak smakuje w wersji nieweg(etari)ańskiej. Tego już raczej się nie dowiem. Wypróbowałem 2 przepisy: 1 znalezionych na puszce.pl, a drugi gdzieś tam, które połączyłem ze sobą. Nie trzymałem się ich jednak sztywno. Dodałem więcej marchewki, co sprawiło, że danie wyszło słodsze niż zapewne miało wyjść. Suma sumarum źle nie było i zaliczam je do udanych potraw. Smacznego :).


1 komentarz: